sobota, 21 września 2019

Zrób sobie raj

Gdy myślicie o Czechach, jakie są Wasze pierwsze skojarzenia? Czy są jakiekolwiek? Zapewne tak, gdyż odnoszę wrażenie, że w Polsce z kulturą naszych południowych sąsiadów jesteśmy nieco zaznajomieni. Na pewno bardziej niż powiedzmy ze Słowacką czy Białoruską. Czy ktoś z Was zna choćby jednego sławnego Słowaka? Ja znam słowackie Tatry, słowacką kuchnię (w dużej mierze podobną czeskiej) i jeden słowacki zespół metalowy z Bratysławy. I Panią Prezydent, której nazwiska obecnie nie pamiętam. Jeśli idzie o Białoruś - jednego wykonawcę, którego pokazał mi mój ukraiński kolega. I oczywiście rządzącego twardą ręką Łukaszenkę. 

Czechy są znane nieco bardziej, choćby słynne memy o języku czeskim - choć połowa występujących tam słów tylko czeskie udaje. Większość zapewne kojarzy dwie sympatyczne psuje - Pata i Mata, znanych w Polsce jako  "Sąsiedzi". Każdy na pewno słyszał o Kafce - choć jaki z niego Czech jest może kwestią dyskusyjną, ale w takich czasach przyszło mu żyć. Jak również połowie mojej rodziny. Kafka - pisarz niemieckojęzyczny, żydowskiego pochodzenia, ale całe życie związany z Pragą. Moja prababcia - urodzona w Czechach, w domu rozmawiali po niemiecku, część rodzeństwa w szkołach niemieckich, część w czeskich, część w polskich. Tak to już bywa na pograniczach. Wielu kojarzy także Czechy z dobrego piwa, zaś sami Czesi postrzegani są jako sympatyczni, weseli i wyluzowani. Mający do siebie większy dystans niż Polacy. Czechy znane są także ze swojej świeckości i dużego ateizmu. Z wojaka Szwejka. Z paru znanych osobistości, takich jak choćby Milan Kundera, Alfons Mucha, Jaromir Nohavica... każdy będzie w stanie coś niecoś o Czechach powiedzieć. 

Jacy są Czesi naprawdę? Mówienie o cechach dużych grup ludzi to zawsze bardzo grząski grunt. To takie samo pytanie, jak o typowego Polaka. A jaki jest "typicky Czech"? Z jednej strony wiadomo, że nie stworzysz analizy, która będzie trafnie opisywać 38 milionów czy 10 milionów ludzi. Z drugiej jednak to, gdzie się urodziliśmy, doświadczenia historyczne, to, co jest nam wtłaczane do głowy w szkole, to, co puszcza się w telewizji, kultura, w której dorastamy - wszystko to jednak wywiera wpływ na wykształcenie się pewnego sposobu myślenia danego społeczeństwa. Niewątpliwie są różne style życia. Niewątpliwie, Polacy są nieco inni niż powiedzmy Chińczycy czy Włosi. Co nie znaczy, że nie znajdzie się Polak, który zachowuje się jak "typowy Włoch". Albo ma poczucie humoru jak "typicky Czech". No właśnie, dlatego to bardzo grząski grunt. Bo poza tym, co wyżej wymienione dochodzi jeszcze milion czynników indywidualnych, bla bla bla... wiadomo. Pomimo tego z przyjemnością na ten grząski grunt wkraczam, choć bardzo ostrożnie wydaję osądy. Przytaczam raczej pewne obserwacje. Ale... lubię obserwować różne sposoby myślenia. Lubię obserwować moich znajomych Ukraińców, rozmawiać z nimi, wyłapywać, jakie tematy są dla nich drażliwe, dowiadywać się, co mają do powiedzenia na temat naszego kraju. Zresztą, cholera, takie spojrzenie z zewnątrz bywa odświeżające. Raz za czas stykam się z opinią, że Polacy nie mają poczucia humoru ani dystansu do siebie i że się "nie uśmiechają". I z jednej strony, no owszem, bywają gburowaci i z kijem w dupie. Ale z drugiej, rozejrzyjcie się choćby po swoich znajomych. Albo weźmy takiego Bareję - jak on potrafił sobie cisnąć jaja z Polaków i nikt nie miał problemu. Weźmy Gombrowicza. Już od bodaj trzech Ukraińców usłyszałam, że bardzo podoba im się u Polaków ich "samoironia". I ja sama uważam, że trochę jednak jej mamy. Owszem, gdyby postawić u nas pomnik dwóch kolesi sikających na mapę polski to z pewnością byłaby afera. Czesi machnęli ręką. Znalazło się dwudziestu patriotów, którzy mieli coś przeciwko. U nas z pewnością byłoby co najmniej dziesięć razy tyle i debaty w przestrzeni publicznej, czy tak w ogóle można, że skandal. 

W każdym razie - Polacy zdają się lubić Czechów. Bo są uroczy, weseli, mają dobre piwo i śmieszny język. I Rumcajsa. Ja bym jeszcze dodała, kofolę i dobrą czekoladę, ale to już nie każdy wie i lubi (choć nie wiem, jak można nie lubić kofoli). Plus są ateistyczni (w większości), co na pewno przyciąga zmęczonych tym, jaką rolę odgrywa u nas kościół w przestrzeni publicznej. To jest zresztą jedna z bardziej nielubianych przeze mnie rzeczy w Polsce. Nie chodzi tu o to, czy ktoś wierzy, czy nie wierzy. Jedynie o to, jaki kościół ma monopol i jaką jest czwartą władzą i szarą eminencją. Jak przemożnie silny wpływ wywiera na to, co się dzieje w tym kraju. Tego nie cierpię... 

Czy Czechy są w takim razie rajem na ziemi? Pytanie to stawia Mariusz Szczygieł w swojej książce na temat współczesnego czeskiego społeczeństwa, o tytule Zrób sobie raj. We wprowadzeniu zaznacza: Żeby jednak nie ulec (łatwej u mnie) skłonności do mitologizowania i idealizacji, użyję teraz poglądu Oscara Wilde'a że najbardziej nie lubimy ludzi, którzy mają takie same wady, jak my. A więc dlatego uwielbiamy Czechów. Bo to naród, który ma zupełnie inne wady. 

W żadnym wypadku po lekturze tej książki nie twierdzę, że poznałam i zrozumiałam czeskie społeczeństwo. Ba, nie biorę i za pewnik tego, co mówi autor, pomimo jego długiej fascynacji Czechami i szerokiej wiedzy. Szczygieł jest jednak wnikliwy, przedstawia ciekawe teorie, jakie mogą być przyczyny sposobu bycia naszych sympatycznych przyjaciół, jakie mogą mieć problemy. Autor zastanawia się, co kryje się pod powłoką roześmianej bestii. I daje wskazówki, co może to być. Stawia pytanie, czy aby na pewno wesoły Czech jest zdrowy. Czy aby na pewno nie ma w tej kulturze żadnego tabu, bo przecież robią sobie srandę* równo ze wszystkiego. Z seksu, śmierci i religii. 

To opowieść o narodzie, który stworzył sobie kulturę jako antydepresant. Jeśli- jak twierdzi Michel Hollebecq - nasze czasy najlepiej charakteryzuje słowo "posępność", to Czesi w interpretacji Szczygła umieją tę posępność imponująco usunąć z pola widzenia. Śmieją się, ale śmiech jest maską tragicznej bezradności.

Czy jest tak faktycznie? Czy czeska kultura pełni rolę antydepresantu? Czy Czesi odsuwają od siebie to, co nieprzyjemne? Nie wiem, to wciąż tylko interpretacja, ale są przesłanki, które wskazywałyby na to, że coś jednak jest na rzeczy. 1/3 widowni wychodząca z przedstawień teatralnych o ciężkiej, trudnej tematyce. Rozpaczliwe szukanie w trakcie czegokolwiek, z czego można by się zaśmiać. Reklamowanie każdego dramatu psychologicznego jako tragikomedii czy groteski, bo przecież musi być śmiesznie. Znacząco malejąca liczba pogrzebów. 

Tabu związane z seksem, religią i śmiercią już nie istnieje, ale współczesna literatura nadal jest ślepa i nie widzi szkieletów, które czeski naród ma nawciskane do szafy. - Czechy są od stóp do głów chore, a co jest jeszcze gorsze, nie chcą się leczyć. To, co nienazwane, wciąż gnije pod dywanem. - mówi Radka Denemarkova, czeska pisarka. 

Myślę, że nikt nie rości sobie prawa do jednoznacznego osądu, książka ukazuje jednak potencjalne problemy naszych sąsiadów. Szczygieł doszukuje się przyczyn ateizmu, niechęci do "patosu" i obśmiewania wszystkiego Czechów. Nieco demitologizuje, ale z dużą sympatią. Ja sama dzięki tej lekturze czuję jeszcze większą sympatię do nich i jeszcze bardziej mnie fascynują. Przez to, że wydają się czasem tacy bezradni i do utulenia. Tylko właśnie, czy mogę takie twierdzenie wysunąć na temat 10 milionów ludzi? 

Oto przykład tego, jak Czesi robią sobie srandę ze śmierci.

Wspomniana we wpisie rzeźba autorstwa Davida Černego.

*sranda - heca;jaja;coś smiesznego.

30 komentarzy:

  1. Jakoś nigdy Czechy nie fascynowały mnie szczególnie, choć jak wiele osób kojarzę ten kraj ze śmiesznego języka (kiedyś miałam niezły ubaw z szukania) czy paru artystów. Także nie czuję się upoważniona do wydawania osądów odnośnie tego kraju. Ale ta kwestia drugiego dna jest ciekawa, bo faktycznie istnieją rzeczy, których nie wyciągamy na wierzch, których nie chcemy ujawniać światu. A te najlepsze lubimy eksponować. I to dotyczy pewnie każdej nacji, każdego człowieka. I to nawet teraz, w dobie przyznawania się na Instagramie, że jednak tacy kryształowi nie jesteśmy, że coś zjebaliśmy, że nasze życie nie jest takie idealne, że pod maską dystansu, ironii kryje się prawdziwy dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie trochę fascynują, nawet powoli staję się Czechofilem :D Ale do wydawania osądów też się szczególnie upoważniona nie czuję, choć już prowadzenie obserwacji i tworzenie własnych interpretacji to bardzo przyjemne zajęcie. ;)

      Ale masz rację, myślę że to działa zarówno na poziomie jednostki jak i większych grup społecznych. Jak by to powiedział Jung - cień indywidualny i cień zbiorowy. Ironia i dystans chyba często bywa jakimś rodzajem obrony albo sposobem radzenia sobie z rzeczywistością... myślę że nieraz bardzo przydatnym. Tylko właśnie, nie da się chyba zironizować wszystkiego. Z książki Szczygła wynika, że Czesi chyba trochę próbują.

      Usuń
  2. Miałam koleżankę, Czeszkę polskiego pochodzenia, tylko... ona miała 22-23 lata, a ja góra 10, kiedy się znałyśmy. Tak, jakimś cudem byłyśmy koleżankami, chociaż absolutnie nie na partnerskich prawach, ale to nie była też żadna "ciocia". Z perspektywy czasu widzę w strzępkach wspomnień tę różnicę mentalności, ale byłam szczylem i na jakiekolwiek poważniejsze rozmowy nie miałam szans ani ochoty.
    W każdym razie myślę, że fascynacje są piękne, jednak z tymi dotyczącymi innej kultury lub kraju trzeba uważać... aby np nie popaść w zbytni entuzjazm, ani nie dać się zwieść stereotypom. Potrzeba mądrości i dojrzałości. Tobie ich nie brakuje, wiem, że inne kultury Cię bardzo frapują, więc cieszę się, że znalazłaś nową pasję, przy okazji wracając do pisania :) :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie mieszkam na pograniczu i mam z Czechami kontakt... choć tak naprawdę dość powierzchowny. Przyjazny, ale powierzchowny. Zawsze wydawali mi się jakby bardziej wyluzowani. Ot przykład, niedziela wielkanocna, popołudnie, a Czesi już sobie siedzą w gospodzie i piwko piją. :D Zawsze mi się to jakoś podobało. Rzeczywiście czuć u nich jakiś taki luz. Z tym że tutaj u nas losy ludzi nieraz były pogmatwane. Teraz połowa mojej rodziny mieszka w Czechach i nie wiem, czy są bardziej Czechami czy Polakami. Mnóstwo jest Czechów polskiego pochodzenia, którzy znają czeski oczywiście, ale w domu rozmawiają "po naszymu" czyli gwarą bardziej polską.
      W tym roku zapoznałam bliżej pewnego sympatycznego Czecha i rzeczywiście czasami się śmieję, że "no tak, typowy Czech". Ale z kolei wierzący i student teologii. No, ale ja to mam jakieś szczęście do ściągania na siebie religijnych ludzi z niereligijnych krajów - gorliwy katolik z Chin i student teologii z Czech. :D

      Co do fascynacji - święta racja. Sama nieraz obserwuję przesadny entuzjazm odnośnie innej kultury, innego kraju. Z równoczesnym stwierdzeniem, że "tutaj nie da się żyć", co jest dla mnie przesadą, choć oczywiście, nie jestem ślepa i widzę problemy. Tylko właśnie, każdy człowiek, każda społeczność ma też swoje ciemne strony. Nie ma rajów na ziemi, bo wszędzie żyją ludzie. Ale na pewno można się od innych wiele pozytywnego nauczyć. W każdym razie tak, dobrze to ujęłaś, inne kultury bardzo mnie frapują i zawsze fascynujące jest sięganie głębiej niż to, co widoczne na pierwszy rzut oka.
      Też się cieszę i mam nadzieję, że to powrót na dłużej! :) :*

      Usuń
    2. Ja mam obecnie kontakt z ludźmi z całego świata, ale nie na tyle bliski, by zgłębić inną kulturę. Wiadomo, jak jest na Facebooku. Nieco więcej wiem o Irlandii, bo zaprzyjaźniłam się z jednym facetem, dzięki muzyce Oldfielda :) Czesi, gwara, splątane losy... Dokładnie o tym mówiła ta koleżanka, więc chociaż trochę czuję bluesa.
      Masz dar do przyciągania niezwykłych ludzi, bo sama jesteś nietuzinkowa - tak to zwykle działa :)
      Wszędzie da się żyć, trzeba tylko znaleźć jakiś patent na to :D Chociaż sama nieraz tak mówię, nawet nie w kontekście innych kultur, obie wiemy, że Polska nie jest przesadnie przyjazna dla niepełnosprawnych, ale o tym dyskutujemy u mnie. Staram się być otwarta na ludzi i świat, to mnie ratuje od zgorzknienia, mam wrażenie.
      Masz bardzo dobre podejście, wyczucie socjologiczno-antropologiczne, że tak powiem. Z nim będzie Ci na pewno łatwiej poznawać inne kultury jak najpełniej. Tak trzymaj! :)

      Usuń
    3. A wiesz, że wybieram się w tym roku do Irlandii? Bo moja dobra koleżanka się tam przeprowadziła niedawno.

      To owszem, czujesz tego bluesa ;) możliwe że koleżanka pochodzi nawet gdzieś z Zaolzia, bo to takie typowe historie z tych terenów.

      Dzięki za miłe słowa, choć prawda jest taka, że niektórzy ludzie, których na siebie ściągam to prawdziwe cudaki. :D choć jedni są w tym koniec końców bardzo sympatyczni, a przy innych ma się sobie ochotę w łeb palnąć nieraz... no ale wiadomo że bywa i tak :D

      Tak, są problemy i temu też rozumiem dlaczego niektórzy tak mówią. Absolutnie nie zaprzeczam temu, że dla pewnych osób/grup nie jest tu przyjaźnie i dzieją się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Z drugiej strony mam takie ciekawe doświadczenia, że kiedy wracałam z Chin to miałam już dość Chińczyków poprzez niektóre zachowania, usłyszałam też sporo opowieści i wracając cały czas miałam myśl, że Polacy to są jednak spoko. Ale wiesz, to też pewnie kwestia dużego szoku kulturowego, a wracałam do czegoś swojego, znanego i swojskiego.
      Z kolei moi znajomi Ukraińcy postrzegaja Polaków jako... wyluzowanych i sympatycznych. Bo ponoć Ukraińcy są bardziej nerwowi. Także jednak pewna perspektywa też dużo zmienia albo pozwala wyraźniej dostrzec pewne aspekty.

      Miło mi to usłyszeć od osoby z wykształceniem socjologocznym! :D choć prawda jest taka, że i na swoich studiach liznęłam trochę tych dziedzin. Tylko że ja mam zawsze takie dziwne i długie nazwy studiów, że nigdy nie wiem jak najlepiej odpowiadać, co studiuję. Teraz na przykład będę buddologiem z wykształcenia. XD a kim jestem po licencjacie... cholera musiałabym pomyśleć, żeby odpowiedzieć na to pytania. XD
      Taki mam zamiar :))

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Głupio mi, że usunęłam komentarz, miałam napad złych myśli... Przepraszam :(

      Będę czekać ma Twoją relację z Irlandii.

      Koleżanka pochodziła dokładnie z tych terenów, wspomnienia z dzieciństwa :)

      Mam tak samo, ale dla mnie to lepiej, bo tacy ludzie mają bardziej otwarte umysły.

      Są problemy, ale trzeba stawiać im czoła. Ty akurat masz więcej doświadczenia, jeśli chodzi o świat. Ja mogłabym wyjechać za granicę za miłością, jakkolwiek naiwnie to nie brzmi. Podejrzewam, że tęsknota za swojskością u Ciebie zwyciężyła, ale co tam przeżyłaś, to Twoje.
      Ja mam wrażenie, że Ukraińcy są o sto procent sympatyczniejsi i bardziej wyluzowani od Polaków, ale może to specyfika Frycza :D

      Jeszcze raz przepraszam.

      Usuń
  3. Czesc! O czeskich ksiązkach się nie wypowiem, ale na codzien żyje z Czechem i kocham go bardzo. Jest faktycznie zabawny z dużym dystansem i spokojem przerastającym moje najśmielsze oczekiwania (szczerze, to mu nawet zazdroszcze). Nie spina dupy (tak jak i jego rodzina) nie ma problemów rozmawiać z matka raz na kilka miesięcy czy pół roku (co dla mnie jest niepojęte) i tak są gościnni, mili i wesoli, a przynajmniej ci, których ja znam ;-) Pozdrówka, wracasz do mnie na listę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, to nie wiedziałam. Ale fajnie, fajnie :D Sama bym Czechem nie pogardziła :D A w jakim języku rozmawiacie?
      Miło mi ;)

      Usuń
    2. Hej, oczywiście po polsku. Moj spedzil to dlugi okres zanim sie poznaliśmy, pracuje juz kolo dekady w naszym kraju :) U niego w domu jak jestesmy rozumiem piąte przez dziesiąte, co nie przeszkadza jego mamie do mnnie trajkotac :P I za kazdym razem jak jade to pytają czy już nauczylam sie czeskiego. Niestety poza paroma slowami w ogole nie wchodzi mi nic do glowy..

      Usuń
  4. Czechów mam za sąsiadów. I sprawa jest problematyczna - bo o ile dogadać się dogadamy, to wypominać też obie wypominamy. Przygraniczni Czesi są sympatyczni otwarci i zaglądają do nas równie często jak my do nich (uroki pogranicza), ale nigdy nie zapomnieli, jak to polskie czołgi wjechały w ich wioski. Kraina morawska żyje z południem polski we względnej zgodzie (mimo "incydentu z czołgami"), ale w głębi Czech już niekoniecznie będzie sympatycznie. Tyle, że tak, jak piszesz - wszystko zależy od konkretnych osób, które spotkamy. Tak czy inaczej, czeska kultura i literatura jest warta zapoznania, bo jest z naszej perspektywy nietypowa i taka nieco komediowa, co wynika z powierzchowności jej postrzegania.
    No i tak w ogóle, czy jest ktoś, kto nie oglądał "sąsiadów" i "krecika"? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mieszkam na pograniczu i owszem, nasze splecione losy były dość pogmatwane. Znam historię zajęcia Zaolzia przez Polaków, jak to wykorzystali ówczesną słabość Czech, ale o "incydencie z czołgami" dowiedziałam się całkiem niedawno. Mimo wszystko mam wrażenie, że teraz Polacy i Czesi żyją ze sobą raczej przyjaźnie i pokojowo.
      Co do kultury - zgadzam się z Tobą. :) A Krecik i Sąsiedzi to klasyka :D

      Usuń
    2. Zresztą, jak to mówił Jarek Nohavica - to było dziwne stulecie. :)

      Usuń
    3. Urokiem mieszkania w takim kulturowym kociołku przygranicznym jest chyba większa wyrozumiałość dla inności i przymykanie oka na stereotypy. Fakt, jedni z drugich się śmieją, ale z taką dozą sympatii, a nie czystej złośliwości. Osobiście lubię czeskie filmy. "butelki zwrotne" sprawiają, że łzy lecą i to bynajmniej nie ze śmiechu, a "mały otik" i "neco z alenki" to coś, co rujnuje psychikę na lata ;) i uwielbiam ich ser smażony- tylko Czesi taki robią :D

      Usuń
    4. Myślę, że masz dużo racji i coś w tym jest, że ten kontakt daje jakąś większą wyrozumiałość.

      To w takim razie muszę koniecznie te filmy zobaczyć, bo przyznaję, że nawet o nich nie słyszałam!

      O tak, jeszcze ewentualnie Słowacy dają rady, ale poza tym nigdzie idziej nie uświadczysz takiego sera. ;)

      Usuń
  5. Na początku tekstu zaczęłam się zastanawiać z czym kojarzą mi się Czechy. Kundera. No i piwo :D

    Jeśli się głębiej przyjrzeć jakiemukolwiek krajowi, społeczeństwu to okazuje się, że jest wiele ciekawych rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w sumie prawidłowo. :D

      Otoz to. I jak się złapie bakcyla, to odkrywanie tych rzeczy daje mnóstwo frajdy.

      Usuń
  6. Objeździłam Czechy tam i z powrotem a jednak jakoś ciężko mi sobie jednolite zdanie o nich wyrobić. Może dlatego, że tak jak piszesz nie można generalizować, każdy jest inny i jak tez poznaję tylko jednostki, a właściwie to, żadnego Czecha dobrze nie poznałam. Co ja wiem o Czechach? Są tam piękne zamki, Praga jest cudowna, piwo mają dobre i bajki też lubiłam czeskie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, bo właśnie, tak jak mówisz, poznaje się jednostki, więc ciężko na tej podstawie oceniać całe społeczeństwo.

      A ja nawet aż tak dużo po Czechach nie jeździłam. Byłam w Pradze kilka lat temu, a tak to sporo po okolicznych górach chodziłam. :) za to w najbliższą niedzielę jadę na wycieczkę do Brna.
      Oglądałam zdjęcia niektórych zamków i są naprawdę piękne. I zamki i otoczenie.
      A bajki też lubię. ;)

      Usuń
  7. Byłem na Morawach kiedy istniała Czechosłowacja. Rzeczywiście świetni ludzie. Inni i na pewno bardziej beztroscy. Natomiast nieco zdziwił mnie fragment o kościele. Osobiście nie chodzę, niemniej nie dostrzegam faktów Cię denerwujących. Miło że znowu piszesz, adres zaktualizujemy u nas za dnia. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam poczucie, że głos kościoła ma duży wpływ na decyzje polityczne... chociażby ze względu na popularność ojca Rydzyka i to jakie ma poparcie niektórych. A wiadomo, głos suwerena zawsze miał znaczenie. Dochodzi do tego wysokie finansowanie z budżetu państwowego fundacji o. Rydzyka bez równoczesnej kontroli wydatków, jakieś lewe inwestycje. Albo ot taki przykład - jako inicjatywa mająca wspierać rozwój czytelnictwa Polaków największe dofinansowanie otrzymały katolickie targi książki, które raczej zbyt dużą popularnością się nie cieszą i ogólnego czytelnictwa nie zwiększą. ;) no i te nieszczęsne klauzule sumienia, prawo żeby nie sprzedać komuś antykoncepcji albo pigułki po... jeżeli jest jeden ginekolog na wieś to jest to dość poważny problem. Tego typu rzeczy nie za bardzo mi się podobają.

      Dzięki i pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Możesz podać konkretne przykłady tych "lewych inwestycji" których nie rozliczono? Czy w sprawie dofinansowania odbył się konkurs? Bo jeśli tak to każdy mógł wygrać - nie wiem nie znam problemu. Klauzula sumienia to sprawa indywidualna każdego człowieka, tutaj akurat się nie dziwię, to sprawa wolności.

      P.S. Coś namieszałaś z blogiem, bo po dodaniu go u nas wyświetlają się dwa tytuły w dodatku jeden starszy. Pozdrowienia

      Usuń
  8. Moje pierwsze skojarzenie to powrót do lat dzieciństwa i wizyt u dziadków gdzie razem z kuzynostwem oglądaliśmy czeskie programy w TV :) zawsze lubiłam ich specyficzny język, który wpadał w ucho. Co do samych Czechów analiz nie robię, tak samo jak innych narodowości, ponieważ uważam, że w całym wszechświecie nie ma dwóch takich samych istot więc słowo "typowy" u mnie odpada :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak to już jest, że wokół każdego kraju i narodu krąży czasami wiele krzywdzących czy też nie stereotypów. A przecież człowiek to w końcu zawsze indywidualna jednostka o własnym charakterze. Mnie Czechy kojarzą się z bajkami z dzieciństwa, zabawnym językiem oraz reklamą piwa. A rzeźba na zdjęciu wymiata :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. CZechy? Pierwsze skojarzenie to Kundera, Vyspsana Fixa ( polecam zespół, kocham, zwłaszcza na depresyjne dni) i Karkonosze :D Niemniej to kraj, którego kultury nie miałam okazji zgłębić jakoś szczególnie. I nawet w tym moim multi-kulti nie poznałam jeszcze żadnego Czecha. Może pora to nadrobić?

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój blog stał się blogiem zamkniętym dlatego jeśli nie wysłałam Ci jeszcze zaproszenia, a chciałabyś nadal mieć do mnie dostęp odezwij się na maila anka.m1985@gmail.com . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Wera, wracam na bloga, ale będzie on prywatny. Wysłałam Ci zaproszenie na maila, wejdź jeśli masz ochotę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś tu napiszesz. Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubie ten narod
    Obecnie opiekuje sie niemiecką Czeską
    Zagmatwane???
    Pierwsze o niemieckich Czechach przeczytalam u Jasiennicy
    Kiedy u nas za Kazimierza niwmiecki kler , prawnicy, architekci zajmowali wiślane brzegi, wprowadzając do kosciolow i dokumentow jezyk niemiecki, krol powiedzial stop mamy polski język
    Niemcy zadomowili sie w Czechach
    Potwierdzil to Kapuścinski
    Praga w czasie II WOJNY NIE ZOSTALA ZBURZONA
    Dzis to piękne muzeum architokteniczne
    Mieszkali , mieszkają tam bogaci niemueccy dyplomaci , mecenasi
    Potwierdzają to Niemcy, że Czechy od zawsze stsnowily niemiecką republikę, od zawsze byly tam niemieckie szkoly
    Uwielbiam czeskiego Rumcajsa, knedle, " Szpital na peryferiach" i przezabawną mowę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, np. długo to język niemiecki był tym bardziej urzędowym, literackim, czeski pozostał na wsiach, między prostymi ludźmi. Dopiero później Czesi mieli swoje odrodzenie narodowe i odrodzenie czeszczyzny.

      Usuń