wtorek, 19 czerwca 2018

It's the call of the canyon

Jak pogodzić uczucie z faktem, że wzywa mnie wielki świat? Niedługo powrócisz do Krakowa, miasta, w którym już się powoli duszę, choć równocześnie łączy mnie z nim dość szczególna, intymna relacja. Otworzyli w nim również mój wymarzony kierunek studiów, na którym mogłabym napisać magisterkę u mego ulubionego pana doktora. Nic więcej mnie tutaj nie trzyma, jednak te trzy to mocne argumenty. Najbardziej marzę, by zrealizowały się me plany wyjazdu na Daleki Wschód. Mogłabym odpocząć od wszystkiego, co mam tutaj, odnajdywać się w zupełnie nieznanym mi i nieoczywistym środowisku, spróbować zupełnie nowych rzeczy, może trochę podziwoczyć i wywrócić pewne przekonania o świecie i ludziach o 180 stopni (co nawet podczas dwutygodniowego wyjazdu do Chin mi się udało). Myślami jestem gdzieś w Indiach, podziwiając najstarsze zabytki kultury buddyjskiej, składam ofiary Natom, duchom opiekuńczym w Birmie, jadę pociągiem jeszcze z czasów kolonialnych z zawrotną prędkością 20 km/h, płynę tratwą po Mekongu, rzece żywicielce, na której Chińczycy chcą wybudować ogromną tamę, piję aromatyczną kawę w Wietnamie i tak dalej. Jeśli rząd chiński zechce przyznać mi stypendium wysoce prawdopodobne, że choć część z tych wizji uda się zrealizować. 
Kiedy pomyślę, że miałabym kolejny rok spędzić w Krakowie nie czuję się zbyt podekscytowana. Marzy mi się choćby przeprowadzka do Gdańska na jakiś czas. Jednak gdy piszesz mi z drugiego końca świata bardzo mi ciebie brakuje moje wrażliwe serduszko trochę wariuje. A wewnętrzny cynik zastanawia się, czy bardziej brakuje Ci mnie, czy moich cycków.. 

Słuchałam tego jako rozmarzona nastolatka, słucham i teraz. Sinatra zawsze cudowny.

Just a melancholy echo ling'ring when the day is thorugh

It's the call of the canyon, once again I'm dreaming of you

Standing there alone by the ashes of the fire we said would never die

Will I ever find an ember burning from the days gone by

Then I hear a lonely whisper as a little spark I see

It's the call of the canyon, bringing back your answer to me

12 komentarzy:

  1. Kraków to miasto, do którego odkąd pamiętam mam słabość. Żadne miasto nie dorównuje mu w niczym, absolutnie, ale bliżej mi na przykład do Gdańska niż do Krakowa. Hmm, mam nadzieję, że poznasz odpowiedź na pytanie, które gdzieś tam sobie zadajesz... A w sumie dlaczego nie zapytasz wprost?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele osób tak ma.. jednak co innego tutaj bywać, a co innego mieszkać. Mnie po trzech latach męczy to miasto, choć, jak wspominałam, wcale nie w tym rzecz, że go nie lubię. Bo jest super. Chyba potrzebuję po prostu przewietrzyć głowę i oderwać się od rutyny. No ale z tym "żadne miasto nie dorównuje mu w niczym"- polemizowałabym :P Choć nie wiem, czy jakiekolwiek miasto na tyle dobrze znam. Niemniej mieszkać nad morzem choć na trochę jest moim marzeniem.
    Hmm, zapytam pewnie o różne rzeczy, gdy w końcu się na żywo spotkamy ;) Teraz nie ma to aż takiego znaczenia w sumie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kraków jest bardzo specyficzny. Bywam tam raz po raz i właśnie dziś jest taki raz. Dla mnie Kraków to Świetlicki z początku kariery i muzyka Świetlików z płyty Ogród Koncentracyjny. Niesamowite tekstowo i muzycznie klimaty. No i Grechuta choć jego tak namiętnie nie słuchałem. Ludzie z Krakowa są zwykle bardzo wykształceni i wrażliwi, to mi zawsze imponowało i imponuje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Kraków to specyficzne miasto i ciekawe jeśli idzie o dorobek artystyczny.
      Hmm, większość ludzi, których znam w Krakowie, to przyjezdni. Myślę sobie teraz o dwóch rodowitych Krakowianach i rzeczywiście każdy artysta plastyk :D
      Pozdrowienia

      Usuń
    2. Wiadomo.. No i Piwnica pod Baranami, choć to nie moje klimaty niemniej wielu lubi. Pamiętam kiedyś taką historię, jak żył Piotr Skrzynecki. Byliśmy mali, z wycieczką w Krakowie z rodzicami. I Szedł Pan Piotr, a mój ojciec, mimo że go nie znał osobiście, powiedział mu dzień dobry. Pan Piotr zdjął kapelusz i kłaniając się odpowiedział... Poza tym Kraków to mój ukochany autor Stanisław Lem. Z nim to inna historia, kiedyś widziałem go jak szedł do kiosku po gazetę - z tego co pamiętam było to blisko Nowej Huty. Tym razem ja się ukłoniłem i też otrzymałem odpowiedź.. Wzajemnie pozdrawiam

      Usuń
    3. No tak, cała ta cyganeria artystyczna.
      To bardzo sympatyczne te historie :) I nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Lem był tak z Krakowem związany.

      Usuń
  4. Sama nie wiem, co Ci doradzić... w Krakowie nie trzyma Cię wcale tak wiele, w innych miastach może też ten wymarzony kierunek jest? Może potrzebujesz nowego oddechu, skoro tutaj tak bardzo się dusisz... nie wiem, nie wiem, ale trzymam mocno kciuki, żebyś sobie wszystko na spokojnie poukładała. Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Krakowie trzymają mnie...faceci :D Niestety nie ma nigdzie indziej takich studiów :/ W ogóle w tym roku dopiero je otwierają. Niemniej, możliwe, że chciałabym na nie wrócić, ale właśnie, teraz potrzebuję nowego oddechu. Cóż, chwilowo nie muszę się tym martwić, pozostał mi jakiś miesiąc czekania na decyzję z Chin...potem się okaże.
      Dzięki wielkie :)

      Usuń
  5. Wiesz, że mieszkam w Krakowie (nawet się tam urodziłam), ale ze względu na styl życia raczej nie zdążył mnie zmęczyć ani znudzić. Podziwiam Twój głód życia i doznań, to, że nie możesz stać w miejscu.
    Na dylematy sercowe nie mogę nic poradzić. Tutaj też lipa, jeszcze bym zaszkodziła.
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bądź co bądź też mam w Krakowie jeszcze wiele miejsc do odkrycia. ;) Ogólnie jak ktoś ze znajomych wrzuca gdzieś kolejne zdjęcia rynku i kościoła mariackiego to już naprawdę rzygam tym, średnio lubię też wchodzić na Grodzką od strony rynku bo tam zwykle tłumy niesamowite, ale poza tym miasto jest super. Pewnie jeszcze wrócę do niego, jak trochę od siebie odpoczniemy. ;)
      Dzięki za miłe słowa :)

      Usuń
    2. Ja w okolice rynku zapuszczałam się tylko pod parasol do Arlekina - ulubionego cocktail baru albo Da Pietro, włoskiej restauracji... ale to rzadko, bo ceny z kosmosu. Rany, kocham jeść xD Ten komentarz i myśli mi to uświadomiły. Do puszystych nie należę dlatego, że nie jem dużo, raczej, żeby posmakować. Co nie zmienia faktu, że lubię to bardziej niż większość znajomych i czuję lekko niezrozumiana przez nich w tym względzie :P Mam się tego krępować...?
      Ulubione miejsca w Krakowie? Może właśnie mi coś polecisz, żebym miała się gdzie ruszyć po wstaniu z łóżka wreszcie :) Bo najbardziej znane obiekty obcykane na dziesiątą stronę, a że co rusz coś mi się robi w kręgosłup, nie mam zbytnich okazji poznawać :(

      Usuń
    3. Jeżeli krępować się to na pewno nie przy mnie, haha :D Ja kiedyś siedząc w pizzeri powiedziałam, że właśnie odnalazłam sens życia, także ten. xD Poza tym jedzenie jest suoer, no kto zaprzeczy?

      Nad tymi miejscówkami to muszę się zastanowić chwilkę. ;) Pierwsze co mi na myśl przychodzi to McCafe na Szewskiej- banalnie w opór, ale naprawdę lubię tam sobie na kawę wyskoczyć. Jest miło, przytulnie i przestrzennie, w dodatku muzyka przyjemna. Taki zupełny kontrast do ulicy, na której kawiarnia się znajduje. Jak poczujesz się lepiej, to zapraszam na kawkę. :)

      Usuń