niedziela, 3 czerwca 2018

Dziesięć myśli na początek czerwca.

Mój telefon uprzejmie mi dziś przypomniał, co robiłam rok temu, podsuwając pod nos kolarz zdjęć z tego dnia. Zapewne ciekawi jesteście, co takiego. Otóż byłam na spektaklu, w którym grała moja koleżanka. Spotkałam też miłego pieska w tramwaju, widziałam zachód słońca nad Wisłą i jadłam sushi z biedry. Bardzo dobre swoją drogą. Zjadłabym znowu. 
***
Zeszłoroczny czerwiec był zdecydowanie najbardziej szalonym miesiącem w roku, a i w kategorii "najbardziej szalony miesiąc w życiu" jest poważnym kandydatem. Czego wtedy nie zrobiłam to ja nie wiem. Przez te trzydzieści dni zdążyłam obejrzeć dwa pokazy fajerwerków, zalać się w trupa jak nigdy przedtem i nigdy potem, zakochać w kimś z wzajemnością, będąc jeszcze wówczas w związku z innym, pójść z tym kimś do kina, odbyć kilka rozmów o pracę, zdać sesję, pobiegać po Krakowie w czasie "wianków nad Wisłą" z siostrą i przyjaciółką, pić wino w letnich ogródkach, ugotować ambitny obiad, uroić sobie, że jestem w ciąży zakupić test, który leży sobie w szufladzie po dziś dzień... Szalony czas. 
***
Koncerty kapeli zbuntowanej Hańba! mają naprawdę niezłe działanie terapeutyczne. Można wywrzeszczeć swój sprzeciw, nieważne wobec czego, ważne że Ledwo słoneczko uderzy w okno złocistym promykiem, budzę się hoży i świeży z antypaństwowym okrzykiem! I jak sobie człowiek poskacze i powrzeszczy "bujać słonia a nie naaaas!!" to od razu jakiś lżejszy się czuje. Takiej punkowej energii naprawdę ze świecą szukać, zdecydowanie jedna z najlepiej wypadających na żywo kapel, które miałam przyjemność zobaczyć. Serdecznie polecam.
***
Od jakiegoś tygodnia pomieszkuje u mnie na krzywy ryj wielki pająk Staszek. Ale po co złapać i wynieść, skoro można każdej nocy przesuwać łóżko tak, by być jak najdalej od niego? 
***
Czuję się coraz bardziej sama, sama, SAMA.
***
Coraz więcej gadam w głowie z kilkoma osobami.
***
Napisałam do mojego ulubionego doktora maila z problemem, odpisał mi po dziesięciu minutach i to w dodatku istnym elaboratem. Jak można go nie kochać?! Dzień ostatnich zajęć z nim mam oznaczony w kalendarzu w telefonie jako ŻAŁOBA.
***
Buddyjski termin duhkha jest w językach zachodnich tłumaczony jako "cierpienie", jednakże nie jest to do końca trafne tłumaczenie. Chcecie zrozumieć, czym jest duhkha? Posłuchajcie sobie I can't get no satisfaction Stonesów. Zrozumiecie. Panie Jagger, ujął Pan ideę "Pierwszej Szlachetnej Prawdy" w jednej piosence. Gratuluję.
***
Nakurwiam w tę nową grę na messengerze (The Test). Jest naprawdę uzależniająca.
***
Czerwiec jest fajny, bo można jeść dużo truskawek. Jem codziennie. Oby nie skończył się prędko. Miłego czerwca! 
Nuta dnia dzisiejszego. Od razu się gęba cieszy ;)
EDIT: Nie mogłam wytrzymać psychicznie obecności tego ośmiokończynowego potwora i w końcu go złapałam. 

4 komentarze:

  1. Ambitnie 😀 a doktor pewnie ma pocztę USOS w komórce. Jak wielu innych naukowców. Więc nie dziwi. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna ta piosenka!
    Ogólnie gdy na fb są uzależniające.
    Z pająkami bywa różnie, są tak paskudne, lecz jednak to nie ich wina, siedzą sobie grzecznie w rogu... Wtedy zwykle wołam kogoś innego. Jego sumienie jest zanieczyszczone.
    Zeszłoroczny czerwiec był rzeczywiście pełen wszelkich wydarzeń. Ah te wspomnienia.
    Rozmawianie w głowie bywa groźne i uzależniające ( chociaż nie tak, jak gierki).

    OdpowiedzUsuń