środa, 6 grudnia 2017

Głodny duch

Moje obecne życie nie jest złe, ale najlepsze też nie. Ot, codzienne, nudnawe, w dodatku relacyjnie pogmatwane i frustrujące. Rzekłabym, że trochę dwojakie. Doceniam różne, drobne momenty, tęsknię za bliskością z drugim człowiekiem, z nowym człowiekiem. Obracam się w kole swoich przyziemnych problemów- problem z wpierdalaniem słodyczy, lekkie problemy z cerą, osłabione social skillsy i tak dalej- dzień jak co dzień. Staram się robić rzeczy, staram się działać jak najwięcej, cisnąć chiński, cisnąć czytanie, cisnąć siłownię, cisnąć wszystko po kolei. Walczyć z brakiem motywacji i z chęcią oglądania seriali na okrągło. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Próbuję różnych rzeczy, zgłosiłam się na wolontariat z zamiarem czego nosiłam się już od dłuższego czasu, ale w środku mi smutnawo i pustawo. Rzekłabym, że bardziej pustawo. Aktualnie więcej we mnie lodu niż ognia. Więcej energii yin od yang. Jestem jak ten buddyjski głodny duch, który jest wiecznie niezaspokojony, nigdy nie może zaspokoić swoich pragnień, wiecznie odczuwa brak czegoś. Tego owego, nieokreślonego czegoś, którego nie jest w stanie uchwycić. I ja nie jestem w stanie. I can't get no satisfaction- i tak przez całe życie. Od kołyski aż po grób. Ale nie szkodzi. Chyba powoli zaczęłam się z tym godzić, uczyć się z tym żyć. Wiele rzeczy jest w stanie jakoś rekompensować braki, na myśl o niektórych odczuwam nawet ekscytację na przykład na myśl o odebraniu jutro książek do mojego licencjatu na temat buddyzmu w zachodnim kręgu kulturowym.
Z pewnym smutkiem uświadamiam sobie, że nie mam normalnych przyjaciół- a raczej, że przed ludźmi z którymi obecnie się zadaję mam ochotę spierdalać z krzykiem i każdemu po kolei dać skierowanie do psychologa. Zabawne, że akurat takie osoby na siebie ściągam. (Nie zrozumcie mnie źle, bardzo ich lubię, po prostu obecnie szukam bardziej partnera niż kogoś, kogo będę musiała leczyć xD.) Jedyny chłopak, z którym coś mnie łączyło, i którego równocześnie nie odesłałabym do psychologa, zdystansował się ode mnie. A myśl o nim powraca do mnie jak bumerang. Spędziłam z nim dobre chwile w piękne, ciepłe miesiące. Bardzo dobrze to wspominam- pierwszy cieplejszy dzień po długim okresie zimna i deszczu, choć wciąż chłodnawy jak na maj, radosną atmosferę Juwenaliów, piwo na miasteczku, beztroskie włóczenie się po Krakowie. To był dla mnie dobry, intensywny czas, pełen zieleni, energii, pachnących bzów, fajerwerków nad Wisłą, przesiadywania na trawie w ukrytych parkowych zakątkach, wina w letnich ogródkach. I ze wszystkim sobie tak ładnie poradziłam, pomimo ciężkiej sesji. To był dla mnie dobry czas, radowały mnie tamte ciepłe, letnie wieczory. Ale na co komu dziś wczorajsza miłość.
Może znów coś mnie rozpali. Może znów samą siebie zaskoczę. Rok się jeszcze nie skończył.


24 komentarze:

  1. Może to ta pora, ta niby już nie jesień, ale jeszcze nie zima. Męczy jak cholera. Tęskni się za latem, czegoś brakuje, coś ciągle człeka wkurza. Chyba nieuniknione. Jakieś dziwne, okresowe, życiowe przesilenie. Oby minęło jak najszybciej ;)
    Melduję się po powrocie ^^'

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ściągam na siebie ludzi, którzy mają problemy podobne do moich. Czasem sobie myślę, że nigdy nie uwolnię się od zasranych zaburzeń odżywiania, bo bez przerwy obcuję z anorektyczkami i próbuję im pomóc. Mam tego dość, że nie umiem stworzyć jakiejś relacji z osobom, która nie miała nigdy problemów na tle psychicznym. Chciałabym się od tego oderwać, ale co jakiś czas wracam do różnych środowisk i znowu jest to samo. Bo to z jednej strony sprawia, że czuję się mniej samotna, z drugiej - niszczę tym siebie. Chyba coraz mniej spotykam szczęśliwych ludzi i takich podobnych do mnie. Mam zupełnie inne zainteresowania od moich rówieśników, oglądam inne filmy, innej muzyki słucham, inne książki czytam, skupiam się bardziej na sprawach duchowych niż materialnych. To mnie z jednej strony ogranicza, z drugiej pcha w ten inny świat, ten zaburzony świat ludzi z problemami, bo z nimi łatwiej mi znaleźć wspólny język. Ale to męczy. I ciągle szukam tego zrozumienia i nie umiem się zaspokoić i kurwa już nie wiem, czy to ze mną jest coś mocno nie tak, czy o co chodzi.
    Rozumiem Cię dobrze. Żałuję, że się nie znamy i że nie jesteśmy w tym samym wieku. Może byśmy się dogadały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli rozumiesz, o co chodzi.
      Właśnie tak to działa chyba, że przyciągamy ludzi w jakiś sposób podobnych do siebie. Nie przeciwieństwa jak to pewien frazes głosi.
      I wiem, że coś do takich ludzi ciągnie pomimo tego, że w głowie zapala się czerwona lampeczka, że niekoniecznie wyjdzie nam to na dobre. To jest jakaś siła, która każe ją zignorować.

      Jaką muzykę/filmy/książki lubisz? :)

      Oj, wiek chyba aż takim problemem nie jest. 3 lata różnic raptem, o ile dobrze się orientuję ;)

      Usuń
    2. Z muzyki najbardziej jakiegoś rocka, alternatywę, elektroniki, elektro-pop, trochę bluesa, nawet nie wiem, jak to wszystko nazywać i kategoryzować, bo na tym nazewnictwie to się jakoś super nie znam. Słucham dużo klasyki, Queen, The Police, Red Hoci najlepsi na zły humor, Muse, Depeche Mode, Tears for fears, The doors, Foo fighters i wiele innych, ciągle zresztą szukam czegoś nowego, ostatnio właśnie zakochałam się w bardziej spokojnych brzmieniach i Sting czy The Eagles lecą u mnie prawie codziennie. Jeśli chodzi o eletronikę to kocham Odeszę, Parov Stelar, Petit Biscuit, Daughter, Kasabian, Oh wonder. Ale ciągle szukam nowych rzeczy, nie umiem długo słuchać jednej rzeczy.
      Filmów oglądam w sumie mało, ale zauważyłam, że ostatnio jak już, to najbardziej interesują mnie filmy dokumentalne albo takie, które na faktach mogłyby być i poruszają problemy człowieka - czasem ogólne, jak chęć wolności, ciągłego szukania nowych wrażeń, a czasem bardzo jednostkowe i konkretne zaburzenia, bardzo na przykład w tym roku poruszył mnie dokument "Holy Hell", a w zeszłym roku popłakałam się (co mi się na filmach nie zdarza) na "12 years z slave".
      A książki w tym roku odkryłam na nowo. Do zeszłego roku czytałam wszystko, co mi wpadło w ręce, niezależnie od gatunku (no, może tylko romansów nie lubiłam nigdy), a w tym mój gust stał się bardzo wysublimowany. Przez to przez cały rok nie potrafiłam znaleźć niczego, co byłoby w stanie mnie pochłonąć, jak już coś zaczynałam, to nie mogłam skończyć. I dotarło do mnie, że nie potrzebuję fikcji, tylko faktu, dlatego teraz czytam książkę o Wisławie Szymborskiej i jestem zachwycona. No i cóż, od ludzi z mojego otoczenia odróżnia mnie przede wszystkim to, że ja w ogóle czytam cokolwiek :)

      A ja nawet się niezbyt orientuję, ile lat masz Ty :) Ja jestem rocznik '99, to Ty pewnie '96?

      Usuń
    3. Queen, Red hoci, the Doors- też uwielbiam :) I ogólnie takiej klasyki właśnie też lubię słuchać. Na elektronice akurat słabo się znam, przynajmniej zespołów, o których piszesz nie kojarzę. Poza Kasabian. Ale czasami lubię sobie coś w tym klimacie posłuchać, kiedy mam ochotę na jakąś odmianę, inne brzmienia.

      To fajnie, że udało Ci się znaleźć coś dla siebie, coś, co Cię porusza :) Ja jeśli idzie o książki, filmy, nie mam jasno sprecyzowanych upodobań. Różne rzeczy mnie zachwycają. Dzisiaj np. obejrzałam "Dwunastu gniewnych ludzi" i uważam go jeden z najlepszych filmów jakie w życiu widziałam. Ale uwielbiam też np. seriale historyczne, kostiumowe. A równocześnie frajdę sprawia mi np. oglądanie "Szklanej pułapki", naprawdę dużo tego jest.
      Książka o Szymborskiej? Ja mam ochotę listy Van Gogha przeczytać ;) Ale to właśnie czasem super móc poczytać o kimś, zwłaszcza, jeśli cenimy jego twórczość.

      Tak, dokładnie, '96 :)

      Usuń
  3. Zgadzam się trochę z Asikiem. Jesień/zima to dla większości ludzi trudny okres. Sama czuję się mniej zmotywowana do czegokolwiek i czuję, jak z dnia na dzień coraz bardziej wyolbrzymiam niektóre sprawy. Mimo to, tak jak Ty, staram się walczyć o własną motywację. Cisnę ćwiczenia, cisnę czytanie, cisnę relację z ludźmi jak najlepiej mogę. Dzięki temu zasypiam w miarę spełniona. Bez poczucia, że zmarnowałam kolejny dzień życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Żeby nie mieć tego poczucia, że życie przelatuje ci między palcami.

      Usuń
  4. W listopadzie odniosłam wrażenie, że w końcu odżywam, ale grudzień sprawił, że nawet wstawanie z łóżka jest prawdziwym wyzwaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo! Ostatnio jeszcze zaczęłam mieć dość duże problemy z zasypianiem to już w ogóle gorzej się funkcjonuje, budzę się obrażona na cały świat i tak dalej xD Dobrze, że przynajmniej coś takiego jak dobra kawa istnieje!

      Usuń
  5. Primo to wróciłam, w sensie, to ja. Frida:D
    Wiesz, że czasem od najlepszych przyjaciół właśnie chce się spierdalać z krzykiem wręcz? Rzadko, ale nieraz napada i na nich.Albo, w ich kwestii. Myślę, że to wtedy, kiedy sami ze sobą musimy się dogadać i dla siebie być najlepszymi przyjaciółmi.
    Lato płonęło a może właśnie zima i te krótkie dni, zimno są po to, żeby...wypocząć? Ja zawsze sobie tak myślę:) Gdzieś w środku, zasnąć ale i przez to znaleźć spokój i inne całkiem piękno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło Panie :D Trochę zaskoczona jestem, nie ukrywam, choć jak zobaczyłam, że jakiś Szop Pracz mi napisał, to w sumie od razu pomyślałam o Tobie xD
      Tak, czasem i najlepszych przyjaciół się to tyczy. Albo też sytuacji, kiedy ktoś na kim Ci zależy coś odpierdala albo popada w mroczne nastroje i ciężko jest mu pomóc. Różnie to bywa, ale cóż, tak po prostu jest.
      Nigdy nie zamieniłabym zimy na drugie lato, jakkolwiek piękne by nie było. Zawsze uwazałam się za człowieka północy, który bez tego innego zupełnie, zimowego piękna nie mógłby żyć. Spokój ciężko mi odnaleźć ostatnimi czasy, ale wierzę, że uda mi się z samą sobą dogadać właśnie i dać głowie wypocząć :) Może wraz z nadejściem prawdziwej zimy :D

      Usuń
    2. Hah, bo moja szopia osobowość już wcześniej wychodziła na wierzch :D
      Tylko właśnie ostatnio złapałam się na myśli, że właśnie nawet najbardziej mroczne nastroje u jednych nie męczą a u innych wysysają z nas energię. I nie wiem od czego to zależy. Jeszcze nie wiem :D
      W ogóle, wiesz, że chcę się przeprowadzić do Norwegii jak mi wszystkie kłopoty się skończą?:D Uczę się nawet języka. Tam to jest zima:D

      Usuń
  6. Nie wiem czy to dobrze, gdy żyje staje się neutralne. Dobrze jest je czuć, jakkolwiek.
    "problem z wpierdalaniem słodyczy, lekkie problemy z cerą," - To lubi się łączyć. Przynajmniej u mnie.
    Przyjaciele. Kochamy ich, jasne, ale ich problemami można być przytłoczonym. Jeśli nie ma złotego środka, trzeba się zastanowić czy warto. Wybiegam z interpretacją, ale kojarzy mi się " ty mi pomagaj, pomagaj, aż wyssę z Ciebie wszelkie soki i esencje życiowe".
    Coś rozpali. Szybciej i później.
    A i aura za oknem nie sprzyja do czegokolwiek. Nawet śnieg nie chce nic oświetlić. U mnie spadł, zrobił nadzieję i zniknął.
    I oglądanie seriali, jak tego potrzebujesz, to nie odmawiaj sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie też nie wiem... czasem przyjmuje się z ulgą oddech od burzliwych emocji, ale według mnie jest kolosalna różnica pomiędzy takim pogodnym, dobrym spokojem, a tym pozornym, podszytym apatią bądź szaleństwem.
      Tak, wiem, że słodycze mają na to wpływ, choć mi też cera potrafi się nagle poprawić bądź pogorszyć niezależnie od tego jak jem. Więc nie wiem od czego to zależy do końca ;)
      No właśnie, trzeba uważać, czy ktoś za bardzo tych soków z nas nie wysysa.
      Niestety, taka nijaka pogoda nie pomaga, nie nastraja w żaden sposób. Też brakuje mi śniegu.
      I nie odmawiam sobie ;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Życzę Ci zatem, żeby większość spraw ułożyło się po Twojej myśli!
    PS wysyłam zaproszenie do siebie

    OdpowiedzUsuń
  8. Słysząc o tym głodnym duchu, pomyślałam, że też coś z niego mam. Zawsze za czymś gonię, tak wewnętrznie, często odczuwam niedosyt, choć pozornie wszystko gra. I nie jest to pogoń za kasą, sukcesem, tylko czymś... niezwykłym, inspirującym, intrygującym.
    Może po takiej dawce wrażeń, PRZESTÓJ jest potrzebny i los Ci go serwuje, żebyś mogła z nowymi siłami przeżywać nadchodzący rok? Tego Ci życzę
    Pięknych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten "przestój" miał być napisany normalnie, zagapiłam się :P

      Usuń
    2. Właśnie tak, dobrze to ujęłaś. O to coś inspirującego i niezwykłego właśnie chodzi.l :)
      Możliwe, że tak jest, pozwoliłam sobie na chwilę odpoczynku, by chwilowo nie zajmować się dylematami różnymi i po prostu spędzać miłe chwile.
      Dziękuję i wzajemnie :)

      Usuń
  9. Przyjemnie Cię było przeczytać. Z zaciekawieniem czytałam Twoje słowa. I jakoś tak się zatrzymałam w nich. Zdaje się, że chyba brakuje Ci obecnie tego... ognia, prawda? Jestem w podobnym momencie, może lekko bardziej w dupie, ale jednak, coś koło tego. I myślę, że możemy jednak trochę zwalić na ten grudzień. Na pieprzone zimne, ciemne dni, na brak słońca, którego potrzebujemy niesamowicie jak popierdoleni. By dobrze żyć. Miło żyć. I fajnie, że mimo tego, że jest trochę nie bardzo i trochę nie do końca to jednak zostawiasz sobie miejsce na pozytywny wydźwięk, na nadzieję, na to, że a nuż niedługo będzie lepiej. Oby. Życzę Ci tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi. :)
      Tak, brakuje mi tego ognia ostatnio. I jakkolwiek zimę zawsze bardzo lubiłam, to jednak obecna, grudniowa aura jest tak nijaka, że w żaden sposób nie nastraja, nie sprzyja, nie pomaga. Śnieg, który poleży parę godzin, a potem jedna ciapa się z tego robi, większość dni jednak pochmurnych... to jednak robi swoje. Mam wrażenie, że tegoroczna jesień/zima więcej takich chujowych dni miała niż tych przyjemnych, słonecznych. Pozostaje mieć nadzieję, że teraz będzie lepiej :) Jednak jakiś pozytywny wydźwięk jest, teraz już nawet większy niż gdy tę notkę pisałam. Życzę Ci tego samego.

      Usuń
    2. Ja kiedyś zimę uwielbiałam właśnie za te grudniowe krajobrazy, za ten biały puch, za tą wręcz odblaskową biel puchu, kiedy świeciło słońce, za ten śnieżnobiały krajobraz, jak w baśni. Ale teraz to ja już powoli zapominam jak wygląda śnieg. A w tym roku to nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie nawet latem nie było za bardzo słońca i upalnych dni. I ogólnie to, no niech już mijają te ciemności i zimno - ludziom źle się żyje w takich warunkach. Jak pojebani potrzebujemy słońca.

      Usuń
  10. Bardzo ciekawy tekst. Kocham Metallice <3 Może wzajemna obserwacja >?
    Zapraszam na nowy post<3 oraz
    Instagram.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czasem nie wiemy, że już dojrzeliśmy do zmian, które są nieuniknione. :) Zróbmy coś, by mieć maksimum satysfakcji z życia!

    Swoją drogą, bardzo ciekawy temat pracy dyplomowej.

    Pozdrawiam z Wietnamu i życzę mnóstwo szczęścia oraz spełnienia marzeń w 2018! :) Ustatkowałam się chwilowo, będę blogować i zaglądać. ;)

    OdpowiedzUsuń