poniedziałek, 11 września 2017

Wszystko i nic

Niektórzy zdobywają publikacje w zagranicznych magazynach i zgarniają pokaźne stypendia, a ja wyżeram łyżkami czekoladę z rondla. 
Czyli równowaga zachowana. Pewne rzeczy pozostaną niezmienne.
Jeśli ktoś mnie spyta, co przez czas mej nieobecności tutaj się zmieniło- odpowiem, że zmieniło się wszystko i równocześnie nie zmieniło się nic. 
Patrząc wstecz mogę niczym jakiś stary mędrzec z zadowoleniem pokiwać głową nad tym dokąd doszłam i kim się stałam. A równocześnie wiem, że jestem tylko głupiutkim, niezrównoważonym emocjonalnie człowieczkiem, na którego czeka jeszcze wiele lekcji od życia (mam nadzieję!).
Przez całe życie będę wspominać wydarzenia i ludzi z tego roku, długo by opowiadać. Zaczęłam spotykać się z kimś, kto mieszka dość daleko i przez dobre pół roku sobie z tym nie radziłam- przy każdym kolejnym spotkaniu byłam w płaczliwym nastroju, że niedługo znów będziemy musieli się rozstać. Źle dobrane tabletki antykoncepcyjne chyba też zrobiły swoje, czyniąc ze mnie nieraz bardzo roztrzęsionego człowieka. Równocześnie częste podróże pociągiem po Polsce bardzo mi się podobały, urozmaicały życie i dawały wiele radości. Jednakże nie tylko mój dziwny związek zaprzątał mi głowę, lecz także rosnący wianuszek adoratorów, który pojawił się nagle kompletnie z dupy. Muszę przyznać, że trochę mnie to bawi, podczas gdy jeszcze rok temu cieszyłam się znikomym zainteresowaniem płci przeciwnej tak teraz zostałam jakąś uczelnianą femme fatale. I szczerze nie mam pojęcia skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą. Przefarbowałam włosy na czerwono. Zaczęłam trochę eksperymentować z ubiorem i jakoś odnalazłam swój styl. Czasem pomalowałam usta. Ale tak naprawdę nie robiłam zupełnie nic ponad to, co zwykle. Po pewnym czasie chyba uwierzyłam, że jestem kobietą, która podoba się facetom i stało się to prawdą.
Wszystko to doprowadziło do kilku zabawnych perypetii (choć tak na świeżo nie zawsze było mi do śmiechu) oraz do zawarcia kilku ciekawych znajomości (przyciągam dziwaków i lekkich outsiderów, potwierdzone info). Narzekam teraz na brak prawdziwych kumpli, bo każdy chłopak z którym się jakoś zaprzyjaźnię chce ode mnie czegoś więcej. Bywa. 
Sądzę, że w tym roku wiele cennych rzeczy zrozumiałam i się nauczyłam. Nie wszystkie doświadczenia były przyjemne, niektóre wręcz bardzo bolesne, jak dość bezpośrednie spotkanie ze śmiercią (nie moje czy kogoś mi bliskiego, a mimo to niezwykle dla mnie szokujące). Zdarzenie, po którym kategorycznie stwierdziłam, że nie ma Boga- gdyby istniał szesnastoletni chłopcy nie roztrzaskiwaliby się w awionetkach. Poczułam się wtedy trochę jakbym to ja straciła brata. 
Po raz pierwszy w życiu odbyłam podróż na azjatycki kontynent. Stare porzekadło nie bez kozery mówi, że podróże kształcą. Wyjazd ten z pewnością mnie odmienił, wywrócił pewne wyobrażenia o świecie i ludziach o 180 stopni, dał bezcenne doświadczenie szoku kulturowego, czego pragnęłabym jeszcze doświadczyć. Także wymęczył pekińskimi, wręcz tropikalnymi upałami i wspinaczką na mur chiński, która okazała się trudniejsza niż myślałam, ale była to też jedna z najpiękniejszych wypraw w moim życiu. Poza tym był to bardzo udany, ciekawy wyjazd, pełen dobrej chińskiej kuchni (choć po jakimś tygodniu oddałabym wszystko za bigos), niespodzianek, z fajnymi dziewczynami. Zaś sami Chińczycy chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać...
Powoli zaczynam wytyczać sobie ścieżkę, którą chcę iść. Powoli zaczynam robić to, co chcę. Powoli przestaję bać się podejmować własnych decyzji. 
Czy jestem szczęśliwa? Ciężko mi się ustosunkować do tego pytania. Życie stało się dla mnie przygodą i podoba mi się to, jakie daje możliwości i jak potrafi zaskakiwać. 
Są radujące mnie wieczory, beztroskie bujanie się po Krakowie, miłe spotkania, chodzenie na koncerty i spacery nad Wisłą.
Bywają też dni, kiedy wstanie z łóżka wiąże się wyłącznie z krzywieniem się z bólu, kiedy czuję się nie do końca zdrowa na umyśle, kiedy związek na odległość tylko mnie męczy i rani. Ale życie jest życiem. Life is life. 
Czasem czuję się jakbym była uwiązana. Jakbym miała coś ciężkiego przywiązanego do nogi.
Mam wiele wątpliwości.
Zobaczymy gdzie się to wszystko potoczy. 
Na razie marzę, by znaleźć się w ramionach mego lubego i siedzieć gdzieś na plaży. Tylko o tym. 

6 komentarzy:

  1. WERA ZMARTWYCHWSTAŁA! RANY! ♥

    (Koniec szoku - przechodzę do posta).

    W wakacje zginął mój nieznajomy - człowiek bliski mojej przyjaciółce, z którym ja nigdy się nie zetknęłam. Wypadek samochodowy, niezapięte pasy - głupota ludzka? Chrześcijanie twierdzą, że każdy ma wolną wolę, mógł te pasy zapiąć przecież, nie? Ja w Boga nie wierzę od dawna, prawdą mówiąc chyba nigdy nie wierzyłam. Ostatnio miałam dużo przemyśleń na ten temat - chyba napiszę do Ciebie maila, bo nie mam komu się o tym wygadać, a Twoje poglądy są jakby "odpowiednie" - ciężko mi to wytłumaczyć bez rozpisywania się. Napiszę w mailu. O ile napiszę.
    Zazdroszczę podróży do Azji, od dawna chcę się tam wybrać, choć bardziej ciągnie mnie do Singapuru/Malezji. Ale fascynuje mnie tamtejsza kultura, jedzenie i krajobrazy, chciałabym się w tym zatopić choć na chwilę.
    Szczęście to nie są tylko te radosne chwile, bo ono bez cierpienia nie istnieje. Dla mnie w tym roku i po wymęczeniu zeszłego, szczęście nabrało nowego znaczenia. Aktualnie jestem w stanie powiedzieć, że jestem szczęśliwa, mimo że mam czasem dni czy tygodnie, które są tragiczne. Ale to mi nie przeszkadza. Pisałam o tym trochę u siebie w czerwcu, ale znowu - mogłabym się o tym rozpisać bardziej, lepiej. Może kiedyś to zrobię. Może powiem tak - szczęście to wolność, więc jeśli nie jesteś wolna, to raczej nie możesz być w pełni szczęśliwa. To temat rzeka dla mnie, naprawdę :) O tym też może Ci napiszę szerzej... może...

    Cieszę się, że napisałaś ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no tak, sama czuję się jak zmartwychwstała XD
      Argument wolnej woli jest dla mnie śmieszny- o ile przy niezapiętych pasach ma jeszcze uzasadnienie, to jaką wolę mieli ludzie, którzy zginęli w bombardowaniach, katastrofach lotniczych, kobieta, która szła sobie spokojnie ulicą i spadł jej na głowę samobójca i tysiące innych nieszczęśliwych przypadków. Nie widzę tu żadnego planu, żadnej sprawiedliwości i wolnej woli- tylko ślepy los. Jeśli masz ochotę podzielić się jakimikolwiek przemyśleniami- chętnie poczytam, także jak coś czekam na maila :)
      Co do szczęścia- zgadzam się całkowicie. Już dawno przestałam postrzegać je jako brak cierpienia. Bez niego życie byłoby nic nie warte.

      Usuń
  2. Zauważyłam, że w przypadku wielu kobiet tak właśnie jest - gdy są zajęte, nagle zdobywają zainteresowanie płci przeciwnej. Nie rozgryzłam jeszcze tego fenomenu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego Ci życzę :)

    Mówisz, ze pomalowałaś parę razy usta? Hm. SPRÓBUJĘ ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja przyciągam rozwodników, alkoholików, panów 60 plus. Ważne żeby odnaleźć siebie

    OdpowiedzUsuń
  5. Samo życie, ale jednocześnie bardzo barwne. Zawarłaś w tej notce chyba wszystko, co Ci w duszy gra - mądrze i naturalnie. A że narobiłaś mi ochoty na odkrywanie nowych rzeczy tudzież smakowite chińskie potrawy, to już inna sprawa xD

    OdpowiedzUsuń