czwartek, 5 maja 2016

W iluzji afektów.

Dobrze jest czasem zwierzyć się ze swych niepokojów przyjaciółce- coby uświadomiła cię, że jesteś głupią, rozhisteryzowaną babą. I że zwyczajnie przesadzasz. Bo tak naprawdę nic się nie dzieje, a ty zaczynasz panikować i tworzyć sobie własną wersję wydarzeń, bardziej przypominającą powieść fantasy aniżeli rzeczywistość. Ja pierdolę, czemu ja muszę być jakąś pieprzniętą histeryczką? Dlaczego muszę tak bardzo kierować się jakimiś afektami, wrażeniami, a tak niewiele zdrowym rozsądkiem? Emocje mają nade mną ogromną władzę, a według Buddy każda z nich jest cierpieniem. I dziwić się potem depresyjnym nastrojom i niepokojom. Kurwa, najbardziej rozhisteryzowana baba na dzielni- tak się właśnie czuję. Nieraz potrzebuję kogoś, kto mną wstrząśnie, weźmie za fraki i po prostu powie "uspokój się, nic się nie dzieje". Trzeźwa reakcja, racjonalne pytanie- "no i co z tego?" było dla mnie takim symbolicznym potrząśnięciem za ramiona. Takiej reakcji potrzebowałam, taka mnie uspokoiła. Bo skoro inni nie widzą w czymś problemu, to może rzeczywiście go nie ma? Już po raz kolejny, kiedy zaczynam przed kimś wylewać swe niepokoje, słyszę w odpowiedzi, że przesadzam. I wiem, że to prawda, ale lęki czasem tak trudno racjonalizować. One stoją poza racjonalizacją. Są w tobie głęboko zakorzenione, w tym problem. Nikt mi nie pomoże, jeśli nie uspokoję się sama. Na dłuższą metę nikt nie jest w stanie mnie opamiętać, musiałby to robić niemal cały czas. Niemniej doraźnie wstrząsy pomagają. Właśnie sobie uświadamiam jaka jestem pierdolnięta i w jakiej pułapce tkwię.

Kwiecień był szczerze powiedziawszy chujowym miesiącem. Najgorszym do tej pory. Uzbierałoby się może kilka pojedynczych, miłych chwil, lecz poza nimi jedyne co pamiętam, to depresyjne nastroje, coraz większą alienację, oraz kilka momentów załamania. Takiego, kiedy czujesz się zwalona z nóg, nie jesteś w stanie prawie nic zrobić- jedyne, co potrafisz, to nakryć się kocem i wyć. Dlatego też podświadomie wyczekiwałam końca miesiąca. Bo człowiek to jednak czasami głupiutkie stworzonko, które wierzy w tak zwane "daty graniczne". I rzeczywiście- na przełomie udało mi się jakoś wydostać z bagna rozpaczy. Kiedy myślałam o tym, jak to by było umrzeć, obudziła się gdzieś we mnie ogromna mimo wszystko wola życia. Uświadomiłam sobie, że nie chcę umierać i postanowiłam zawalczyć o siebie samą. Zobaczyłam dla siebie jakąkolwiek nadzieję, a to już wbrew pozorom bardzo wiele. 

W trochę lepszej kondycji wróciłam do domu na majówkę. O tegorocznej z pewnością mogę powiedzieć, że była dużo przyjemniejsza niż poprzednia. Nie musiałam już przechodzić przez ten cały cyrk związany z maturami, kiedy to wszyscy bardziej przeżywają niż ty sama. Ech, rodzina. Swoją drogą to już rok minął, czas zapierdala jak zwykle, nic nowego. W każdym razie był to bardzo przyjemny weekend, dość aktywny i ciekawy, nie miałam za bardzo okazji pogrążać się w ponurych myślach, co myślę wyszło mi na zdrowie. Co ciekawego się wydarzyło? Wybrałam się na koncert Mary Komasy, byłam na wycieczce w pięknych czeskich górach, medytowałam u siebie w ogrodzie, gdyż moja mama kupiła fotel, który idealnie się do tego nadaje, oglądałam filmy z Alem Pacino- "Ojca chrzestnego", którego tym razem udało mi się zrozumieć- prawdziwy majstersztyk, choć nie lubię filmów gangsterskich, oraz "Zapach kobiety"- również świetny. Zaczęłam nowe sezony jedynych seriali, które oglądam, czyli "Gry o tron" i "Wikingów". Ach, co za spektakularne zmartwychwstanie w GoT- sami-wiecie-kogo (nie, nie chodzi o Voldemorta :3). Słuchałam Polskiego Topu Wszech Czasów w Trójce. I zaczęłam biegać. Tyle to chyba ciekawostek. Dziś o dziwo nawet się ucieszyłam, witając Kraków. Trochę się stresuję, że sobie nie poradzę, ale mam kilka pomysłów na to, co zrobić ze sobą i swoim życiem. Jak sobie pomóc. I to właśnie działanie pozwala mi się trzymać jako tako. Wciąż mam to wzmożone uczucie izolacji od ludzi, czuję się jak jebana samotna wyspa, choć podobno nikt nią nie jest. Ech, jak ja kocham te frazesy. Tak czy siak najbardziej idiotycznym powiedzeniem jest "o gustach się nie dyskutuje". Największy bullshit jaki słyszałam, bo to właśnie gusta są przedmiotem dyskusji, wymiany poglądów. Ale nie, ludzie powtarzają bezmyślnie oklepany frazes, nie zastanawiając się nawet nad jego znaczeniem. A ja wam mówię, że  to właśnie o gustach się dyskutuje. W każdym razie, wracając do tematu, pomimo tego, że czuję się dość osamotniona i opuszczona, blokady powoli puszczają. Powoli znów znajduję siłę, by "wyjść do ludzi". Przyszły tydzień zapowiada się ciekawie- koncerty i pokazy filmów indyjskich, mam nadzieję, że Madzia mnie odwiedzi. Może nawet już w sobotę wybiorę się na koncert, mam nadzieję, że się uda. 

Cóż, to by było chyba na tyle. Może jeszcze jedną rzecz wam na koniec pokażę: "Wiadomo o jaką noc chodziło". Trafiłam na wypowiedź Beaty Kozidrak, jakoby słynny przebój Bajmu "Józek, nie daruję ci tej nocy" miał być w rzeczywistości aluzją do stanu wojennego. Boże ty mój jedyny, większych bredni w życiu nie słyszałam. W każdym razie wokalistka stwierdziła, że tak naprawdę zamiast Józek powinien być Wojtek, a nocą, której mu nie daruje, jest ta, w której wprowadzono stan wojenny. Ja nie wiem, chyba kobieta chciała zrobić wokół siebie trochę szumu, dorabiając po latach ideologię do prostej, dość oczywistej piosnki. Ja pierdolę, jak ja kocham to zjawisko, kiedy nagle każdy utwór staje się aluzją do PRLu. "Hej ty, rozgrzewasz moje ciało, dobrze wiesz, co tu się będzie działo", "szukaj więc w pamięci słodkich wierszy", "daj się sobą nacieszyć i siedem razy zgrzeszyć"- ach, generał Jaruzelski musiał być wniebowzięty. Stwierdziliśmy z bratem, że skoro nagle z taką interpretacją wyjeżdża, to najwyraźniej ma coś do ukrycia- może tak naprawdę miała na myśli Józka Stalina? :3 (XD). Najlepiej, żeby się jeszcze okazało, że "Nie dokazuj" Marka Grechuty też jest o stanie wojennym i zamiast "nie dokazuj, miła, nie dokazuj" powinno być "nie dokazuj, Wojtek, nie dokazuj". Nie, nie, nie, ja tego nie kupuję. To największy bullshit jaki słyszałam, "Józek" jest o tym, co lubi każdy z nas, o namiętnym seksie, a nie o jakimś tam stanie wojennym. I kropka. 
A posłuchajcie sobie ^^

Na koniec jeszcze smutna wiadomość- fanpejdż brak ironii został usunięty z powodu zbyt dużej ilości zgłoszeń. Bo jakieś zburczałe Janusze albo Józki najwyraźniej kije popołykały i mają problem ze zluzowaniem pewnej części garderoby. Szczerze powiedziawszy jest to dla mnie cios prosto w serce- to był najzabawniejszy i najbardziej błyskotliwy fanpejdż na całym fejsbuku. Jeszcze w ostatnim wpisie o braku ironii pisałam, a teraz już nie ma tej skarbnicy humoru współtworzonej przez admina i fanów. Nic mnie tak nie bawi jak Abstrachuje TV, Monty Python i właśnie brak ironii. Na zawsze w moim sercu- i po części w folderze "śmieszne obrazki".

I teraz już po raz trzeci na koniec- piosenka, która w dużej mierze pomogła mi jakoś wyjść z otchłani rozpaczy i dość mocno poprawiła humor. Przypomniałam sobie o niej w najbardziej odpowiednim momencie. Pochodzi z filmu "Shree 420" (na polski tłumaczony jako "Paragraf i miłość"). Jest to kino indyjskie lat 50-tych, zaś utwór ten uchodzi w Indiach niemal do rangi drugiego hymnu. Każdy Hindus zna tę piosenkę podobno. A wykonuje ją Raj Kapoor [Radź Kapur]- aktor ten często zwany jest indyjskim Chaplinem. I generalnie to śpiewa o tym, że jego "joota" (cokolwiek to jest) jest japońska, spodnie angielskie, czapka ruska, ale serce hinduskie. Cóż, indżojcie :D Mnie bardzo rozwesela. ^^

Do napisania, niech Budda ma was w opiece XD. 

14 komentarzy:

  1. nie rozumiem tej nagonki pod tytułem muszę przejechać pół kraju w majówkę. również spędziłam ją w domu, i nie narzekam :) a polskiego topu słuchał u mnie cały dom, i tylko co godzinę: to które miejsce, to tamto. a gdzie tam do pierwszego stycznia, do kolejnej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A weź, chyba po to, żeby w korkach stać xD Ja również nie narzekam :)
      Widzisz, u mnie też cały dom :D A nawet wieczorem pojechaliśmy na kolację znajomych, to z nimi słuchaliśmy końcówki :D Taa, u mnie mój brat to wielki statystyk, przy każdej piosence informował co o ile spadło, które było w zeszłym roku i wgl. Swoją drogą to nie spodziewałam się, że "Wolność" faktycznie wygra. Myślałam, że będzie wysoko, ale nie aż tak.

      Usuń
    2. Znalazłam gdzieś informację, jakoby "Wolność" znalazła się na pierwszym miejscu nie przez przypadek - ponoć na profilu "Ratujmy trójkę" na facebooku autorzy tego fanpejdża namawiali do głosowania na nią po to, by zwrócić uwagę na te zmiany co tam się w radio dzieją. :D

      Usuń
    3. Tak tak, wiem o tej akcji. Temu też spodziewałam się, że będzie wysoko, ale że aż na pierwsze miejsce wskoczyła to mnie zaskoczyło :D

      Usuń
    4. Ludzie się hurnęli, nie ma co :D nawet o tym gdzieś na amerykańskim serwisie informacyjnym o tym pisali

      Usuń
    5. Nooo, powiem Ci, że jestem pod wrażeniem :D

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o kwiecień to myślę, że to kwestia pogody. My tęsknimy do ciepłych dni a w kwietniu ich była jak na lekarstwo. Co do koleżanki, przecież musi być ktoś, kto nas kopnie w cztery litery, żebyśmy mogli zacząć działać a nie wiecznie użalać się nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie sądzę, żeby to była kwestia tego, nie jestem zwolenniczką zwalania winy na pogodę.
      No tak, czasem trzeba, doraźnie to pomaga.

      Usuń
  3. Ja tam nie przepadałem za brakiem ironii ani Abstrachujami, ale..

    HAIL KING RAGNAR!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja majówka była niestety nijaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi... ale może też nie zawsze muszą być nie wiadomo jakie fajerwerki, żeby było po prostu przyjemnie :)

      Usuń
  5. Zacznę od tego, że ja też mam, a raczej miałam takie smutne, depresyjne nastroje. Moim wyjściem było ruszenie dupy z łóżka. Gdy już wstałam postanowiłam zmienić nieco swój tryb życia na "zdrowy". Zaczęłam od ćwiczeń, których już teraz widzę efekty, pomimo, że minął zaledwie tydzień. Zmiany nie zaszły tylko na zewnątrz ale i w środku. Zrozumiałam wiele spraw i widzę różnicę między mną rok temu a teraz. Haha w sumie to nie wiem po co to napisałam. Chciałabym żebyś i ty przestała użalać się na swoim życiem i była weselsza. Cóż, powodzenia i pozdrawiam.
    topiekoty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem każda z nas, ba, każdy z ludzi po prostu bywa histerykiem. Trudno wyjśc poza własną głowę i scenariusze, które się w niej rozgrywają. Zdradzę ci sekret- ja też tak mam. I dlatego właśnie nieraz dobrze się zwierzyć i pewne sprawy skonfrontować z cudzą histerią. Ups, przepraszam. Z cudzą rzeczywistością.
    Majówka? Dla mnie w pracy :D Przereklamowana sprawa XD

    OdpowiedzUsuń